Niesamowite miejsce?
W czasie naszej wizyty na Fuerterentura wszyscy wkoło opowiadają nam o Parku Narodowym na Półwyspie Jandia i o plaży w Cofete. Że to plaża na Fuerteventura najpiękniejsza. Dziewicza. Że jest ponad sześć kilometrów długa. Że jest zupełnie nieuczęszczana. Zewsząd same naj, ochy i achy. Taka po prostu Niesamowita Plaża Cofete…
Poza tym to właśnie tam Ridley Scott kręcił swój film „Exodus: Bogowie i królowie”.
O! Kinematografia to już jest nasza działka!
Mówią nam też że dość trudno tam dotrzeć. Że bez auta ‘na 4 łapy’* nie ma szans. Bo droga masakra. Długa i niebezpieczna. Pełna zakrętów, zjazdów i podjazdów.
* ) czyli terenowego
I co ciekawe: Absolutnie wszyscy się tam wybierają!
Robimy więc internetowe śledztwo i postanawiamy obcykać to cudo osobiście.
Plaża Cofete – jak tam dotrzeć?
Dojechać do Cofete nie jest tak łatwo. Wiedzie tam szutrowa, żwirowo-piaskowa droga o długości około 11 kilometrów.
Ale można tam dojechać najzwyklejszym samochodem.
Rozpoczynamy prawie od poziomu morza. Mijając potowe doki Morro Jable po lewej należy dojechać aż do końca drogi asfaltowej. Trasa dalej jest już tylko ubitym traktem. Znienawidzoną przez kierowców tzw. tarką. Po około 2 km w tumanach kurzu dojeżdżamy do rozwidlenia: Droga w lewo wiedzie do Puerto de la Cruz, my musimy odbić lekko w prawo i pod górę. Dalej serpentynami wjeżdżamy na szczyt góry Morro gdzie na wysokości 230 m znajduje się punkt widokowy. Stąd rozciąga się cudowna panorama na okoliczne góry, całą długość plaży Cofete i plażę Barlovento. Wiatr wieje tutaj z niesamowitą siłą próbując zepchnąć nas na skały. Robiąc zdjęcia, czy filmując należy zachować dużą ostrożność.



Tu zaczyna się też najtrudniejszy odcinek trasy. Ciągnąca się przez około 5 kilometrów droga pełna jest ślepych zakrętów. To wyjątkowo wąski zjazd, miejscami słabo utwardzony i poprzecinany szczelinami cieków wodnych. W niektórych miejscach nie ma dostatecznego miejsca na wyminięcie się dwóch pojazdów jadących z przeciwnych kierunkach. Szczególnie ta część tasy może stanowić wyzwanie dla mniej doświadczonych kierowców. Najlepszym (i najbezpieczniejszym) rozwiązaniem jest posiadanie auta terenowego z napędem na cztery koła.
Potem jest już dużo łatwiej. Droga biegnie lekko w dół, na wprost. Po obu jej stronach rosną wielkie kępy ogromniastych kaktusów. Daleko przed nami widać już plażę i pojedyncze zabudowania wioski Cofete. (Uwaga na dzikie kozy!!)


Plaża Cofete – jesteśmy!
Mijamy kilka zaniedbanych budynków i ciśniemy dalej. Trakt na wprost prowadzi wprost do posiadłości Villa Winter. My odbijamy w lewo i kierujemy się na parking przy ruinach cmentarza przy samej plaży.
Wow! Plaża Cofete jest po prostu niezwykła! Z jednej strony potężny i ryczący tu ocean, z drugiej postrzępione szczyty górskie.
Plaża czysta, pusta i ciągnąca się k i l o m e t r a m i.
Wprost zaprasza na dłuuugi spacer.





Kawa i ciastko w (osadzie) Cofete
Postanawiamy wpaść do jedynego istniejącego w Cofete (osadzie) baru-restauracyjki by porobić jakąś kawkę. Lokal jest bardzo popularny wśród (nielicznych jeszcze o tej porze) turystów, pewnie z braku konkurencji. Obsługa bardzo grzeczna, choć prawie nie angielsko-języczna. Zamówione ciastka nam bardzo smakowały, kawa już jednak mniej. Jest po prostu wstrętna. Smakuje tak jakoś plastikowo-metalicznie. Fuj! To pewnie z powodu faktu że wodę magazynują tu w wielkich blaszanych zbiornikach. Nauczka na przyszłość.
Kilka kroków od baru znajduje się pomnik zasłużonego dla Półwyspu Jandia niemieckiego inżyniera Gustava Wintera (i jego psa). Słyszeliśmy na temat tej postaci różne, dość niesamowite historie (o tym TUTAJ). Idziemy przyjrzeć się gościowi z bliska.



Wracać czas
Trasa powrotna z Cofete do Morro Jable jest również emocjonująca. Najpierw wskakujące znienacka na drogę koziołki. Potem znów podjazd pod górę i lawirowanie na wąskich zakrętach. (I ta niepewność – czy i co wypadnie nam zaraz zza łuku!). Ale jakoś udaje się nam pokonać ten odcinek bezpiecznie. Mijają nas tylko 2 pojazdy.





Teraz czeka nas jeszcze tylko ‘tarka’ przez jakieś 50 minut i tyle. I już będzie dobrze. Bo wjedziemy na ‘czarne’ jak to się mówi w off-roadowym swiecie.
3 komentarze
Oj zdecydowanie jedna z najlepszych plaż, jakie miałem przyjemność odwiedzić. Jeżeli ktoś lubi leżaki, parasole, zimne drinki, może się zawieść 😉 Moja relacja z wypadu z dzieciakami w grudniu 2018 tutaj: https://jarekm.pl/plaza-cofete-fuertaventura-najdziksza-z-kanaryjskich-plaz/.
Z pewnością Cofete to jedno z miejsc, do których wrócimy. Fajny opis wycieczki, przyjemne fotki gratuluję! 🙂
Potwierdzam, przepiękne miejsce. 🙂
Prawda że niesamowite? Miło będzie tam znów wrócic… Czego i Tobie życzymy. Pozdrowienia