Jama Masjid czyli Piątkowy Meczet jest jednym z najbardziej znanych meczetów w Indiach i na świecie. Zbudowany został z czerwonego piaskowca i marmuru przez Szah Dżahana w 1956 roku . Podobno może pomieścić jednorazowo około 25 000 wiernych. To drugi co do wielkości meczet w Azji i największy meczet w Indiach.
Wejście
Pierwszą rzeczą jaka rzuciła nam się w oczy były schody – ogromne i pełne siedzących (i leżących) ludzi, prowadzące do jednego z 3 głównych wejść. Nie ma tu żadnych fizycznie zamykanych bram, meczet jest zupełnie otwarty i dostępny z trzech stron: od południa, wschodu i północy.
Wstęp
Wstęp jest bezpłatny, ale za fotografowanie lub filmowanie musieliśmy już zapłacić po 200 rupii. Jak na warunki indyjskie, wydaje się to trochę naciąganiem, ale jednak warto.
Obuwie
Jak w większości tego typu budowli na świecie, nie wolno tu wchodzić w butach. Za parę rupii zostawia się obuwie w przechowalni na zewnątrz. Mężczyźni są zobowiązani do noszenia długich spodni. Panie powinny mieć przykryte ramiona i muszą włożyć specjalną długą szlafrokowatą szatę którą wynajmuje się w stoiskach przy bramie do meczetu.

Największy meczet w Indiach – wnętrze
Po wejściu znaleźliśmy się na naprawdę ogromnym dziedzińcu, na którym może się pomieścić podobno 25 tysięcy wyznawców Allaha. Na środku tego wewnętrznego placu znajduje się basen, służący wiernym do symbolicznego obmycia się przed modlitwą. Rośnie tu też monstrualnych rozmiarów stareńkie drzewo.

Tu napadł na nas jeden z operujących w tej świątyni gangów dziecięcych (ZOBACZ). Choć nie byliśmy ostrzeżeni, jakoś szczęśliwie szybko zorientowaliśmy się w sytuacji i nie daliśmy się okraść. Jak nam powiedziano później, władze meczetu od kilku już lat walczą z tą plagą naciągaczy w krótkich spodenkach.
Przed głównym budynkiem kompleksu znajduje się marmurowy baldachim będący miejscem modlitwy dla sułtana.

Wewnątrz, jak we wszystkich meczetach, nie ma żadnych świętych obrazów. Zobaczyliśmy tu tylko wszechobecne czerwone dywany i bardzo piękne, wiszące lampy z kryształu.

Fajnie było na kilka minut przysiąść wreszcie gdzieś w kącie. Wyciszyć się trochę i poobserwować sobie modlących się w skupieniu ludzi.
